Marszałek Nawara wyszedł ze szpitala

Piotr Odorczuk, Gazeta Krakowska – www.gk.pl – 2009/08/29

Chcę wrócić, najszybciej jak to tylko możliwe. Gdy będę się czuł się na siłach dobrze wywiązywać ze swoich obowiązków – mówi Marek Nawara.

­Andrzej Sasuła, jego przyjaciel i radny sejmiku wojewódzkiego, śmieje się i zauważa, iż marszałek, mimo że jeszcze nie musi wracać do pracy, nie wytrzyma.

Pewnie w ciągu miesiąca po prostu przyjdzie do urzędu – stwierdza Sasuła. – Najpierw jednak odpoczynek – zaznacza Monika Karlińska, żona marszałka. Najbliższe dni zamierzają spędzić w swoim domku letniskowym, z dala od miasta.

W lutym Marek Nawara, zapalony narciarz, wybrał się z grupą znajomych z Małopolski na urlop do Austrii. Podczas zjazdu ze szczytu Aineck doznał udaru mózgu i upadając, uderzył się w głowę. Jechał bez kasku. Został zabrany helikopterem do szpitala w Klagenfurcie. Przez ponad miesiąc był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Po kolejnym miesiącu, pod koniec kwietnia, wrócił do Krakowa. Tu jednak okazało się, że do jego organizmu wdało się zakażenie. Lekarze zdecydowali o natychmiastowej operacji, ponieważ infekcja zagrażała życiu marszałka.

To dr Marek Moskała, podejmując decyzję o operacji, uratował mi życie i za to chcę mu podziękować – mówi Marek Nawara. – Dziękuję również doc. Agnieszce Słowik i prof. Andrzejowi Szczudlikowi, wszystkim pielęgniarkom i salowym z kliniki przy ul. Botanicznej w Krakowie – dodaje Nawara.

Operacja się udała i mimo początkowych trudności z nieskutecznym antybiotykiem wczoraj marszałek ostatecznie opuścił Szpital Uniwersytecki. Obecnie zupełnie nie widać po nim miesięcy spędzonych w szpitalach, pięciu tygodni śpiączki farmakologicznej i wielkiego wysiłku organizmu włożonego w walkę z infekcją. Gdyby nie szrama biegnąca niemal od ucha do ucha przez środek głowy, nikt by się nie domyślił, że jeszcze niedawno marszałek przechodził operację neurochirurgiczną.

W urzędzie bardzo się cieszymy, że szef chce już wracać, chociaż obawiamy się tego, znając tempo jego pracy i wymagania – śmieje się Łukasz Strutyński, sekretarz marszałka. Radości z zakończenia hospitalizacji nie potrafi też ukryć żona Marka Nawary. – Z każdym miesiącem w szpitalu doklejaliśmy kolejną kartkę z kalendarza i wieszaliśmy na ścianie – wspomina Monika Karlińska. – Za każdym razem miała to być ostatnia. Kartki z września nie będzie. Tymczasem marszałek już planuje swoje pierwsze publiczne wystąpienie od momentu wypadku. Prawdopodobnie weźmie udział we wtorkowym rozpoczęciu roku szkolnego w Zielonkach, gdzie przez osiem lat był wójtem.