Z Markiem Nawarą marszałkiem Małopolski rozmawiają Katarzyna Bik i Bartłomiej Kuraś
Jakie ma Pan życzenia dla Małopolski na ten rok?
Przede wszystkim, by okazał się rokiem spełniającym nasze oczekiwania, plany i marzenia. Życzę też, by był czasem satysfakcji z wykonywanej przez nas pracy i jej efektów. A z życzeń bardzo praktycznych – dużo zdrowia dla wszystkich Małopolan! Jak pokazały ostatnie dni starego roku, w zakresie ochrony zdrowia w Małopolsce może nie być najlepiej w 2007 roku. Część szpitali ma kłopoty z zakontraktowaniem świadczeń, co w oczywisty sposób wpływa na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców regionu. A zapewnienie tego poczucia jest przecież warunkiem spokojnego roku.
To, co się zmieni w regionalnej ochronie zdrowia? Powstanie może szpital onkologiczny w Krakowie?
Tutaj dotykamy już problemu inwestycji w infrastrukturę. Te sprawy reguluje małopolska strategia ochrony zdrowia, uchwalona kilka lat temu przez sejmik województwa. Oddział onkologiczny w Tarnowie czy psychiatryczny w Nowym Sączu to tylko niektóre przykłady realizacji zapisów tego dokumentu. Konstruując tę strategię, badaliśmy dostępność do usług medycznych w różnych częściach województwa. Pod tym względem w Krakowie nie jest najgorzej. Mamy tu koncentrację różnych instytucji ochrony zdrowia, choć pewnie trzeba pomyśleć także o nowoczesnym ośrodku onkologicznym w Krakowie – onkologia w naszym mieście jest, bowiem bardzo rozproszona. Czas też postawić odważne pytania: Czy nie pora przenieść w ogóle kliniki uniwersyteckie z ul. Kopernika do nowoczesnego budynku? Czy jest sens modernizować zabytkowe kamienice w tej części Krakowa na potrzeby służby zdrowia?
Co stałoby się z budynkami przy ul. Kopernika? Zostałyby zburzone?
Tego nie powiedziałem. W innych krajach często dawne budynki służby zdrowia wyburza się ze względu na bezpieczeństwo epidemiologiczne. Trzeba jednak pamiętać, że obiekty przy ul. Kopernika mają wartość historyczną i zabytkową. Pewnie można by pozostawić te piękne pałacyki i znaleźć im inną funkcję. Mógłby to być ciekawy, nowy kwartał krakowski.
Hotelowy?
– To sprawa do dyskusji zarówno wśród ekspertów, jak i podczas dużej publicznej debaty w Krakowie. Warto w niej spytać o zdanie również prywatnych inwestorów, przyglądnąć się, jakie mają wizje rozwoju tej okolicy. To domena prezydenta i rady miasta.
To jak się Panu będzie współpracowało z prezydentem Jackiem Majchrowskim? Są panowie z innych opcji politycznych, które dosyć mocno starły się w ostatniej kampanii wyborczej.
Nie angażowałem się mocno w partyjną debatę polityczną. Jak zawsze starałem się prowadzić własną, konstruktywną kampanię, pokazywać potrzeby kooperacji władz miasta z władzami regionu. A czas kampanii kończy się wraz z rozpoczęciem ciszy wyborczej. Potem, po ogłoszeniu wyników, trzeba porzucić ostrą retorykę, siąść do rozmów i zakasać rękawy do pracy.
Czyli wojny pomiędzy urzędem marszałkowskim i krakowskim magistratem nie będzie?
Już w kampanii wyborczej wyraziłem pogląd, że te dwa samorządy muszą współpracować. Na każdy dobry projekt władz Krakowa będę odpowiadał pozytywnie. Nie zamierzam wchodzić w dywagacje polityczne czy też personalne. To nie ma sensu. Odbyliśmy już pierwsze robocze spotkanie z prezydentem Majchrowskim. Zdefiniowaliśmy podczas niego obszary współpracy, nie uciekając też od trudnych, od lat nierozwiązanych zagadnień. To dobry początek pozwalający, by współpracownicy prezydenta i zarząd województwa dobrze komunikowali się w przyszłości.
Powiedział Pan, że chce współpracować z prezydentem Krakowa. Czy w sprawie stworzenia Muzeum Tadeusza Kantora również? Część działki przy ul. Nadwiślańskiej, gdzie mogłoby powstać to muzeum, należy do miasta.
Najpierw chcemy uporządkować sprawy własnościowe w Krzysztoforach – siedzibie Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, a także w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”. Po ustaleniu wartości udziałów samorządu województwa w budynku chcemy zamienić je na działkę przy ul. Nadwiślańskiej, która obecnie jest własnością miasta. Taka operacja nie tylko ureguluje stan własnościowy Krzysztoforów, ale również otworzy nam możliwości inwestycyjne w atrakcyjnej części miasta. Poza tym i miasto, i województwo czeka ważny rok – 750-lecie lokacji Krakowa, a także 100-lecia śmierci Stanisława Wyspiańskiego. Musimy pamiętać o obu tych rocznicach.
Przecież zaplanowane są już różne imprezy związane z jubileuszami. Czy nie wydaje się Panu, że Kraków nie może wciąż żyć przeszłością?
Komu jak komu, ale mnie trudno zarzucić nadmierne skupianie się na przeszłości i brak woli perspektywicznego spojrzenia. Nie możemy jednak zapomnieć, że czasy Wyspiańskiego to okres rozkwitu Krakowa, a sam artysta wywarł na mieście niezatarte piętno.
Kantor był duchowym uczniem Wyspiańskiego, a zarazem artystą, jednak bardziej znanym w świecie. Tymczasem minęło 16 lat od jego śmierci, a w Krakowie wciąż nie ma muzeum Kantora! Kiedy coś się zmieni w tej sprawie?
Trudno dzisiaj coś rozstrzygać, skoro nadal nieuporządkowane są kwestie własnościowe. Tym musi się zająć zarząd województwa. To zresztą jedno z wielu otwartych pytań związanych z krakowską kulturą. Trzeba też przecież odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie sensownie ulokować muzeum sztuki współczesnej, tak bardzo przecież potrzebne naszemu miastu i regionowi.
Nie podoba się Panu lokalizacja Muzeum Kantora przy ul. Nadwiślańskiej?
Nie chcę tego teraz przesądzać. Nie uczestniczyłem w debacie na temat tej lokalizacji ani muzeum sztuki współczesnej. Na pewno warto zasięgnąć opinii specjalistów, zapytać o zdanie krakowian. Pewne jest, że decyzje trzeba podjąć szybko. Inaczej te muzea nigdy nie powstaną. A przecież przygotowania są dość zaawansowane i szkoda zmarnować pracę wielu osób.
Czy to znaczy, że zarząd województwa podpisze z architektami jeszcze w styczniu umowę na opracowanie projektu realizacyjnego muzeum Kantora w dawnej elektrowni?
Na razie musimy wejść w posiadanie działki przy ul. Nadwiślańskiej, a dopiero potem decydować o jej przeznaczeniu. Na pewno w tej kwestii ważna będzie dobra współpraca z władzami miasta.
O czym jeszcze, dotyczącym kultury, rozmawiał Pan z prezydentem?
Między innymi o funkcjonowaniu instytucji kultury w mieście, Filharmonii, Capelli Cracoviensis czy Sinfonietty Cracovii. Niestety, wciąż do rozwiązania pozostaje problem ich siedzib. Dlatego uważam, że musimy o tym rozmawiać z prezydentem.
Ma Pan swoją propozycję na siedzibę muzeum sztuki współczesnej?
Nie mam jeszcze takiego pomysłu, ale prezydent nie upiera przy Fabryce Schindlera. Muszę go zapytać o plany związane z rewitalizacją Zabłocia.
A Pański pomysł powołania Muzeum Młodej Polski? Gdzie by Pan je widział? W Krakowie jest już kilka miejsc związanych z Młodą Polską, jak muzea Wyspiańskiego i Mehoffera, będące oddziałami Muzeum Narodowego.
W mieście takim jak Kraków, pełnym śladów Młodej Polski, powołanie muzeum to oczywisty pomysł. Nie chcę uzurpować sobie prawa do jego autorstwa, choć rzeczywiście od dawna o nim mówię. Przy wykorzystaniu dorobku działających już instytucji, można pokusić się o stworzenie nowej jakości w prezentacji bogactwa młodopolskich tradycji. Zastanawiając się nad taką inicjatywą, warto pamiętać, że niektóre instytucje możemy prowadzić wspólnie na przykład z miastem, jak w przypadku Muzeum Armii Krajowej, lub z Ministerstwem Kultury. Inne możemy wspierać poprzez stałe dotacje z wojewódzkiego budżetu – taki mamy pomysł na dalsze działanie teatru STU. Przy bardzo wielu przedsięwzięciach musimy już w momencie ich startu patrzeć w przyszłość. Inaczej powtórzy się sytuacja, z jaką borykamy się teraz wspólnie z Muzeum Armii Krajowej. Ta instytucja też jest w fazie rozwoju i szkoda, że nie pomyślano o tym, iż w przyszłości będzie potrzebowała większej przestrzeni. Teraz jest trudno, bo właścicielem przyległych do budynku muzeum gruntów stał się prywatny inwestor. Według mojej wiedzy chce część z nich odsprzedać na potrzeby placówki, jednak to miasto jest właścicielem działki i na władzach Krakowa będzie spoczywał ciężar rozmów.
A co z Muzeum Historii Lotnictwa Polskiego?
Tam sytuacja jest lepsza. Na rzecz trzeba jednak spojrzeć systemowo, zwłaszcza w kontekście planów powołania w najbliższych latach nowych ważnych instytucji kultury. Już teraz musimy ocenić, które z nich powinny powstać wcześniej, a które później.
Jaka jest hierarchia ważności?
No właśnie, tutaj dotykamy ważnego problemu, bo w takim mieście jak Kraków niemal wszyscy uważają, że świetnie znają się na kulturze i wiedzą, co dla miasta i regionu dobre. W efekcie dla jednego absolutnym priorytetem będzie ogród sztuk, dla innego muzeum Kantora, a dla jeszcze innego muzeum sztuki współczesnej.
A dla Pana?
Bez wcześniejszej debaty nie chcę forsować własnych koncepcji. Chciałbym posiłkować się opinią wielu środowisk, by ta decyzja bardziej odpowiadała preferencjom mieszkańców regionu i odwiedzających nas gości. Brak uregulowanej sytuacji własnościowej niektórych miejsc, jak w przypadku ul. Nadwiślańskiej, może też opóźnić budowę. Te projekty wymagają strategicznego planowania, związanego jednak z tymi możliwościami, zwłaszcza finansowymi, jakie mamy. W tym roku przeznaczamy tylko na działalność instytucji kulturalnych i inwestycje z nimi związane około 100 mln zł. To bardzo duże pieniądze.
Większość z 27 mln zł na budowę muzeum Kantora mogłaby pochodzić z Unii!
A skąd wiadomo, że to będzie kosztować tyle, a nie znacznie więcej? Takie kosztorysy trzeba najpierw dokładnie weryfikować, by nie okazało się, jak w przypadku opery, że budowa kosztuje dwa razy więcej, niż planowano.
O jakich sprawach, poza kulturą, rozmawiał Pan z prezydentem Majchrowskim?
Dla Krakowa bardzo ważna jest komunikacja. Chcę realizować koncepcję zintegrowanego transportu publicznego, uwzględniającą wykorzystanie istniejącej sieci kolejowej, tramwajowej i drogowej. Chciałbym kontynuować debatę na ten temat, bo cały obszar metropolitalny Krakowa wymaga spójnego, uzupełniającego się systemu drogowego i szynowego.
Był Pan już marszałkiem w latach 1998-2002. Teraz będzie łatwiej?
Mam większe doświadczenie, więc pewnie osobiście będzie mi łatwiej. Chciałbym kontynuować integrację Małopolski, bo ciągle jeszcze widać różnice cywilizacyjne pomiędzy poszczególnymi obszarami naszego województwa, choć tożsamość kulturowa jest wspólna.
A propos poprzedniej kadencji – Dni Dziedzictwa to był Pana pomysł z tamtych lat. Będzie Pan to kontynuował? Ma Pan inne pomysły?
To świetna inicjatywa ówczesnego przewodniczącego sejmiku Bogusława Sonika, którą z całym przekonaniem wsparłem. Wciąż na realizację czeka wiele znakomitych pomysłów. Jest wreszcie oznakowany szlak architektury drewnianej, ale wiele obiektów pozostaje niedostępnych dla zwiedzających.
Bo gospodarze muszą je zamykać, by je chronić przed złodziejami i pożarami…
Takie problemy można łatwo rozwiązać i dobrze radzą sobie z tym europejskie regiony. Przykładem może być Toskania. To dobry wzór dla agroturystyki i promocji produktu regionalnego. Brakuje nam też przewodników, katalogów. Myślę, że trzeba rozwijać te pomysły z poprzedniej kadencji. Musimy mieć też więcej pieniędzy na ochronę naszego wspaniałego małopolskiego dziedzictwa kulturowego. Jeszcze niedawno województwo przeznaczało na ten cel niecały milion złotych. Na ten rok zwiększyliśmy tę kwotę trzykrotnie. Te pieniądze można wykorzystać choćby na ochronę drewnianych kościołów.
Czy filharmonia będzie miała nowego dyrektora? Jak zostanie on wybrany?
Chciałbym odwołać się znowu do moich doświadczeń z poprzedniej kadencji. Kiedy poprzednio obejmowałem urząd, był problem w Teatrze im. Słowackiego. Dyrektor Hussakowski był przez półtora roku chory. Teatr nie grał. Miałem różne naciski ze środowisk artystycznych w kwestii jego następcy, ale nikt wcześniej nie chciał podjąć decyzji. Dzisiaj, z perspektywy lat widać, że w konkursie wygrał dobry dyrektor.
A co z operą?
Planowano jej otwarcie na pierwszy kwartał przyszłego roku. Zostało już mało czasu, a nad funkcjonowaniem tej instytucji też się muszę zastanowić. Co roku wydaje się na jej działalność 11-12 mln zł. Często jednak słyszę głosy o jej małej aktywności. Muszę, więc uważnie przyjrzeć się jej działaniu. Sama budowa nowego gmachu opery przysparza nam też wielu kłopotów, zwłaszcza ze względu na wciąż rosnące koszty projektu i nie najlepiej prowadzony proces inwestycyjny.
Poprzedni marszałek uważał, że powinno się rozwiązać Operę Krakowską, a powołać Operę Małopolską.
Nie chcę tego komentować. W każdym razie chciałbym inaczej finansować niektóre instytucje kultury. We Wrocławiu jest kilka instytucji współfinansowanych przez ministra kultury i to rozwiązanie się świetnie sprawdza. W oczywisty sposób są one zamożniejsze, mają, zatem większe możliwości działania. Czemu nie zrobić podobnie w Małopolsce?
Czy wymieni Pan dotychczasowego dyrektora Opery na Mariusza Trelińskiego, jak chciał poprzedni marszałek?
Będę rozmawiał z panem Trelińskim – to przecież wybitny twórca, ale będę też rozmawiał z innymi osobami.
Z kim?
Nie chcę wymieniać nazwisk. Jedno jest pewne – potrzeba reform. Najpierw jednak, by były one skuteczne, trzeba ocenić te instytucje, by w przyszłości uniknąć błędów.
Miło rozmawia się o kulturze, ale Pana żywiołem jest polityka. W wyborach startował Pan z listy PiS, ale do partii Pan nie należy. Władze PiS namawiają Pana na przyjęcie legitymacji partyjnej?
PiS rekomendował mnie na to stanowisko i zobowiązania polityczne wynikające z tego faktu są oczywiste. Stowarzyszenie Wspólnota Małopolska, któremu przewodniczę, podpisało przed wyborami porozumienie z PiS-em, bo zbliżały nas sprawy programowe.
To wstąpi Pan do PiS-u?
Myślę, że tak.
Kiedy?
Trudno powiedzieć.
Czy to Pana indywidualna decyzja, czy cała Wspólnota Małopolska wstępuje do PiS?
Członkowie stowarzyszenia Wspólnota Małopolska należą do różnych partii. Przed wyborami zastanawialiśmy się zresztą, czy podpisać polityczne porozumienie z PO, czy z PiS. Po kilku miesiącach negocjacji zdecydowaliśmy się na PiS, choć w naszym stowarzyszeniu ciągle jest sporo zwolenników PO. Jestem jednym z ludzi wierzących we wspólną polityczną przyszłość PiS i PO. Te partie ciągle mają wiele wspólnego. Niestety jest tak, że wpływ polityki centralnej z Warszawy za bardzo przenosi się na regiony. Jako działacz samorządowy jestem temu zdecydowanie przeciwny. Taki pogląd zawsze głosiłem. Choćby ostatnio, gdy zaprotestowałem przeciwko ustawie dającej wojewodom prawo do ingerowania w kompetencje samorządów dotyczące podziału środków unijnych.
Tuż po wyborach PiS miało innego kandydata na marszałka małopolskiego – Andrzeja Romanka, byłego szefa gabinetu politycznego ministra Zbigniewa Ziobro. Ta kandydatura nie przypadła do gustu koalicjantom z LPR i PSL. W końcu PiS zgodził się na Pana kandydaturę. Czy otrzymał Pan fotel marszałka pod warunkiem wstąpienia do PiS-u?
Nie było takiego warunku. Cieszę się, że jestem osobą, która łączy, a nie dzieli koalicjantów, a przy tym zachowuję niezależność. Andrzej Romanek został moim zastępcą i bardzo dobrze nam się współpracuje. Chcę także współpracować z Platformą Obywatelską, która w Małopolsce znalazła się w opozycji. Mam satysfakcję, że pięciu radnych spoza tzw. koalicji głosowało za moją kandydaturą. Liczę, więc na współpracę z różnymi środowiskami. Dla dobra Małopolski.
GAZETA WYBORCZA 5 stycznia 2007r.